- Myślicie, że to wszyscy? – wydyszał Celeres, który wstał już i wykonywał kilka świszczących, próbnych wymachów swym dwuręcznym mieczem, lśniącym od zaklęć i nasyconych mocą runów.
Pozostali pokręcili przecząco głowami, jak jeden mąż. Mina Celeresa zresztą również wskazywała na to, iż pytanie miało wyłącznie retoryczny charakter.
- Wszyscy być może w tym rejonie świątyni. – Delenitor również wstał, rozciągając obolałe mięśnie. – Wkrótce nadejdą następni, jeśli my nie podążymy ku nim pierwsi.
- Zmówmy zatem modlitwy, zbierzmy siły. Niech Światło nasyci nasze dusze, niech płynie naszymi arteriami. Niech leczy swe sługi, niesie zgubę swym wrogom – Nicolaus ukląkł pierwszy i zamknął oczy w skupieniu. Wkrótce pozostali uklękli obok i naprzeciw niego. W mrocznej świątyni Atal’Hakkara po raz pierwszy od chwili, gdy zbudowano ją tysiące lat temu, rozbrzmiały słowa Litanii Światła.
………………….
Prorok Jammal’an nie znosił nieposłuszeństwa i słabości. W jego wyschniętym sercu nie było miejsca na litość, a w jego umyśle nie pozostało już nic poza palącym pragnieniem, które odbierało mu rozum. Jego Pan przemawiał do niego bezustannie, a każde słowo zadawało nieopisany ból, który był zarazem rozkoszą. Stał na podwyższeniu przed ustawionymi poniżej w rzędach ławkami zapełnionymi trollami. Obok niego, przykulony, nachylał mu się do ucha wysoki troll. On również szeptał.
- Przybyli, panie. Przybyli.
Jammal’an spojrzał na niego, w jego martwych oczach odbijały się płomienie pochodni oświetlających salę modłów.
- Jesteście pewni?
- Bardziej niż kiedykolwiek. Zaledwie kilku, lecz nie umiemy ich powstrzymać. Niszczą wszystko, co stawiamy im na drodze. Władają potężną magią… magią Światła…
Jamal’an zmarszczył brwi.
- Tak zapowiedziano. A więc powiodło się nam. Nasi bracia wykonali to, co im zlecono. Jeśli przeleją tu naszą krew i zdołają pokonać bękarty Śniącej, wydostaną esencję pana naszego. Przechytrzymy smocze plemię. Nasz bóg władać będzie światem, a my staniemy u jego boku i pożywimy się krwią z jego stołu. Jeśli…
Nagle prorok uniósł dłoń, przerywając sam sobie. Przymknął oczy, jakby w coś się wsłuchiwał.
- Zabili Pięciu… - powiedział cicho, tak cicho, że jego asystent wyczytał to właściwie z ruchu jego ust. – Tarcza upadła…
- Proroctwo się spełnia, panie. Proroctwo…
Jammal’an machnął niecierpliwie ręką.
- Powstańcie Atal’ai – krzyknął wielkim głosem, który pomknął ku najdalszym zakątkom świątyni – Powstańcie! Tarcza upadła!!!
……………………..
- Słyszeliście to? – Nicolaus przystanął nagle – Słyszeliście ten krzyk?
Pozostali przytaknęli jedynie bez słów. Nie mieli siły, by odpowiedzieć. Wspinali się mozolnie po schodach, ich oczy lśniły złotem zza wizjerów hełmów, znaczonych kropelkami zakrzepłej krwi.
- Czekają na nas – odezwał się wreszcie Celeres, ciężko łapiąc oddech. – Są gotowi.
„Powinni być” – pomyślał Gravis bez cienia emocji – „Śmierć ku nim zmierza”.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz