poniedziałek, 24 maja 2010

Proroctwo Mosh'aru. Rozdział szósty: Port Steamwheedle

- Kim wy jesteście – wydusił z siebie zdumiony troll, osobliwie kalecząc wspólną mowę swym miękkim akcentem – Kim jesteście, że gdziekolwiek się udacie, wracacie stamtąd żywi i zdrowi, przynosząc mi to, czego zażądałem?

- Jesteśmy Pięścią Światła – powiedział Nicolaus.

- Jesteśmy synami lorda Malleus – powiedział Delenitor

- Jesteśmy kośćmi Lordaeronu – powiedział Inquisitio.

- Jesteśmy ludźmi – powiedział Celeres.

Stary troll otworzył usta, patrząc na nich nie rozumiejącym wzrokiem, aż roześmieli się wszyscy. Yeh’kinya przygarbił się i spojrzał na nich dziwnie, a potem przeniósł wzrok na ciemny, gładki przedmiot wielkości końskiej głowy, trzymany w wyciągniętych dłoniach przez Nicolausa.

- Schowajcie to! Teraz! – wysyczał. – To jedyna rzecz na całym świecie, która może uwięzić esencję Łupieżcy. Teraz już wierzę, że jest wam przeznaczone tego dokonać.

Paladyni patrzyli na niego w milczeniu. Słuchali uważnie, gdy podjął swoją opowieść, mroczną, pachnącą stęchlizną minionych wieków i dawno zakrzepłą krwią.

………………………

Krasnolud kręcił głową z niedowierzaniem.

- Znaleźliście to. Bracia Malleus. Ci, którzy weszli do skarbca Tytanów, teraz wydarli starożytny artefakt z rak trolli. Na szczyty Dun Morogh! Powinniście wstąpić do Ligi.

Gravis uśmiechnął się lekko.

- Dzięki ci za dobre słowo, przyjacielu. Szukamy twojej rady i pomocy. Yeh’kinya mówi o świątyni ukrytej na bagnach na wschód od Przejścia Martwego Wichru. Czy Liga wie coś o tym?

Krasnolud pogładził brodę w zamyśleniu.

- Liga wie wiele, bardzo wiele, sługo Światła, choć ta sprawa nie znajduje wielkiego zainteresowania u moich przełożonych. Tak, mam dla was radę. A także wskazówkę. Po pierwsze, nie ufajcie trollowi. Nigdy. Po drugie, niech któryś z was jedzie do Stormwind. W dzielnicy krasnoludów pytajcie o Brohana Caskbelly. Zwykle najłatwiej go spotkać w którejś z gospód. To stary głupiec i niemal nikt w Lidze nie wierzy w jego opowieści, ale tak się składa, że są one bardzo podobne do historii opowiadanej przez trolla. Zatopiona świątynia na bagnach, tak, tym usiłował wkupić się ponownie w łaski Ligi. Podobno ją widział w czasie zwiadowczego lotu gryfem nad tamtymi ziemiami. Odszukajcie go, a być może jego opowieść będzie wam przydatna.

Gravis skinął głową.

- Bądź błogosławiony, przyjacielu. Niech Światło cię prowadzi.

Krasnolud uniósł w górę dłoń, żegnając paladyna.

- I niech będzie z tobą, młodzieńcze. Niech świeci wam w ciemnościach, a wtedy jeszcze się spotkamy.

……………………….

Spotkali się na obrzeżach Portu Steamwheedle, gdzie pustynny wiatr zawodził w uszach, a piasek siekł twarze ostrymi igiełkami.

- To przeklęte jajo zapaskudziło moje juki – narzekał Nicolaus – Wszystko zaśmierdło.

- Lepiej więc zostawić je tam gdzie jest, niż zasmrodzić kolejne torby – roześmiał się Celeres, odwracając owiniętą szalem twarz od wiatru.

Gravis zeskoczył z konia i gestem przyzwał ich do siebie.

- Krasnolud z Ligi ostrzega nas przed trollem…

- Nie musi tego robić – odparł Delenitor – Nie sądzi chyba, że obdarzamy go zaufaniem.

- Daj mi dokończyć, bracie – Gravis podniósł głos – Twierdzi, że bada legendy trolli tu w Tanaris, a wcześniej badał je także we Wschodnich Królestwach. Słyszał o proroctwie. Radzi nam podążać tropem, który podjęliśmy. Odnaleźć Świątynię. A potem…

- Oszukać strzegące jej dragonkiny, sługi Ysery Śniącej – wtrącił Inquisitio.

- Przedostać się do wnętrza i zabić tych, którzy staną nam na drodze – dodał Celeres.

- Na końcu upuścić krwi ze sług plugawego boga, zgasić płomienie rytualnych świec, przyzwać jego awatar i zdławić jego moc. A potem umieścić go w jaju i wrócić tutaj, na pustynię – dokończył Delenitor.

Żaden z nich nie uśmiechał się, choć mogło to brzmieć jak ponury żart.

Gravis wzruszył ramionami. Wskazał na księgę wiszącą mu u pasa.

- „Nie znajdą spokoju sługi moje, nie będzie dla nich snu ni odpoczynku, albowiem ich znój jest ulgą prostych ludzi, albowiem ich ból jest snem sprawiedliwych, albowiem ich młoty są spokojem wiernych.”

- „Jam jest tarczą maluczkich, jam jest ich puklerzem. Pierwej życie wycieknie ze mnie krwawą strugą, niźli spocznę w mej wędrówce. Pierwej światło oczu moich zgaśnie, niż ujrzą one hańbę klęski” – wyszeptał Delenitor, a pozostali skłonili głowy w milczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz